Wyciąg z listu, który otrzymałem w Odessie od Zofii Dukowicz we wrześniu 1914 r.:
Nagle w piątek ostatniego lipca budzą mnie niezwykłe wrzaski.
Wychodzę na ulicę, a tu niemal na każdym domu po cztery kartko przylepione. Zaraz w piątek był pobór koni, a nazajutrz wyjeżdżali wszyscy zapasowi. Ach,
co to była za chwila rozpaczliwa i straszna. Nigdy nie zapomnę, jak żony mdlały się na rękach mężów, jak matki wydzierały sobie włosy, jak narzeczone wycierały
nie chcąc smucić swoich najdroższych. Niedługo potem powiedziano, że Prusacy tuż, a właściwie nie wiem dlaczego wszyscy urzędnicy, wszystkie rodziny rosyjskie
wyjeżdżały do Rosji pociągami darmowymi. Zostawiali wszystko, uciekali jeno z duszami. Po kilku dniach i komisja wojskowa uciekła do Skierniewic, a tysiąc
zapasowych leżało, pogryzając twardy chleb na polach starego grodu. Później zaczęli wracać do domów i dużo ich poszło, tak że teraz w tych dniach, powoływali
drugi raz. Przez trzy tygodnie krążyły niesłychane wieści. Pewnego poranka zobaczyliśmy trzech pędzących Prusaków. Przez kilka dni widzieliśmy tylko patrole
niemieckie. Garstka z nich osiedliła się w Dąbrowie i obserwowali okolice Kamieńska. Wojska rosyjskiego ani za grosz. W końcu sierpnia przyjechało 50
Prusaków i wszystkich podejrzanych aresztowali, ale nic im nie było. Jednego szpiega z Kletni zabrali z sobą. Prawie przez tydzień panowali w Kamieńsku:
o godz. 9 wszyscy musieli spać, psy trzeba było trzymać w domu, pod karą śmierci zabroniono strzelać, pozbierali wszyściusieńką broń i kilku z nich dawało
o sobie znać swoimi ciężkimi butami. Pewnego przedwieczoru straszny kurz widać od strony Gorzkowic, to Prusacy uciekają galopem. Trzeba dodać, że dzięki
piachom Prusacy omijali Kamieńsk, a wszystko to plugastwo jechało na Przedbórz. Pewnego ranka zobaczyliśmy Kozaków i dragonów pędzących galopem od
Ozgi w ul. Radomską. Było ich bardzo dużo. W oczach mi się mroczyło, trzęsłam się jak listek. Kłęby kurzu… Wojsko to stało w Kamieńsku przez trzy dni, tj.
dopóki Niemcy nie wyszli z Radomska. Pierwszego dnia o godz. 10, ktoś krzyknął, że Prusacy tuż. Boże co się wtedy działo, zrobił się najokropniejszy krzyk,
ludzie co mogli to brali i uciekali w pole. Popłoch szalony. Na drugi dzień o godz.11 widać od strony Pytowic kłęby kurzu. Kozak z gołym pałaszem obiega ulice
i krzyczy. Jednakże po chwili wyłoniło się z kurzu wojsko rosyjskie. Wiadomości różne i stały ruch, zaczęły bardzo źle oddziaływać nawet na zdrowych ludzi.
Wyjechałem z mamą i siostrą Marią na Podjezioro. Wojska do Kamieńska przybywa. Kilka rodzin Tazbirów również wyjechało na wieś. Armaty ustawiono
w Kamieńsku na „Dołach”. Połowa ludności opuściła Kamieńsk. Trwoga trwała trzy dni. Prusacy kilka razy wystrzelili i opuścili Radomsk. Wojska rosyjskie
podążyły za nimi. Ludność wróciła do Kamieńska. Po kilku dniach znowu trwoga.
Prawie takie same wiadomości otrzymałem w liście z dnia
16.09.1914 r. od Maryli Tazbir. Przytoczę jeden krótki wyjątek:
...po całych dniach nikt nic nie robił, tylko chodziliśmy po ulicach i rozprawialiśmy
o wojnie i jej okropnościach, aż ksiądz musiał nawoływać ludzi, żeby się trochę zrównoważyli i powrócili do swych zajęć.
Wyjątek z listu od
Szczepana Jaworowskiego:
Najkrwawsze boje w okolicach Kamieńska toczyły się pod Borowską Górą i pod Łękawą. Szczególnie dużo ciężko
rannych żołnierzy przywożono do Kamieńska z pod Łękawy. Walki tam trwały trzy dni. Ciężko rannych przywożono do szkoły dwuklasowej, a lżej rannych do
szkoły „początkowej” Eugenii Świetlińskiej oraz prywatnych mieszkań. Lżej rannych opatrywano w Kamieńsku i podwodami przez Gorzkowice odwożono do
Przedborza. Ciężko ranni w potwornych warunkach higienicznych, niemal bez żadnej opieki lekarskiej, a tylko pod opieką kamieńszczan, którzy im nieśli pomoc,
umierali z upływu krwi. Grzebaniem zmarłych zajmował się ówczesny sołtys Józef Sowiński i piekarz Antoni Śliwiński. Przy lesie „Wrzoski” powstał mały cmentarz.
Po kilku latach ten cmentarz zlikwidowano, ekshumowane resztki zwłok żołnierzy przeniesiono na stałe miejsce spoczynku do Piotrkowa.
Wyjątek z listu Bolesława Bobińskiego:
… w pierwszych dniach sierpnia 1914 r. wydane było rozporządzenie, by wszystką wódkę w monopolach
wylać. W Kamieńsku był monopol. Wódkę wylano do rynsztoka. Amatorzy napoju czerpali go stąd skwapliwie.”
Tekst: "Kronika Kamieńska" - Kazimierz Tazbir.
Przygotował: Grzegorz Turlejski.