Na wstępie kroniki jest wzmianka o ilości Żydów w Kamieńsku w różnym czasie. Żydzi stopniowo opasali rynek szczelnie zabudowany swymi siedzibami:
z frontu sklepik, od tyłu izdebka mieszkalna. Handlowali czym się dało. W rynku(obecny Plac Wolności) zmieściło się kilku piekarzy, rzeźników, handlarzy
zbożem, mąką, otrębami, kaszami, olejem, sklepy spożywcze, galanteryjne, żelazne, tekstylne i inne. Tryb życia prowadzili skromny, wódki nie pili, w sobotę
i w niedzielę odpoczywali, jedząc na obiad kurę, a na śniadanie kawę z chałwą. Przez pięć dni odżywiali się skromnie, ubierali się tanio – długi chałat zasłaniał
tandetną marynarkę i spodnie. Kilku Żydów prowadziło grubszy handel, ale za pieniądze pożyczane od rolników. Kontentowali się małym zarobkiem,
zaspokajając szereg potrzeb mieszkańców. Na targi wyjeżdżali z gotowymi ubraniami, obuwiem, łokciowizną, pieczywem. W ulicach mieszkało sporo różnych
rzemieślników. Nie trudnili się ciężką pracą murarzy i kowali. Chłopcy uczyli się w hederze i szkole podstawowej. Niewiele dzieci kończyło siódmą klasę.
Dziewczynki miały lepsze wyniki pracy, bo chłopcy byli przeciążeni podwójną nauką. Do szkoły tutejszej uczęszczało ich – 180.Religii mojżeszowej uczyła w
szkole specjalna nauczycielka Iza Guterman. Chłopcy na lekcji religii siedzieli w czapkach, a jak wchodził do klasy kierownik szkoły – czapki zdejmowali. Po
ukończeniu nauki szkolnej uczyli się rzemiosła od swych ojców lub pomagali w handlu. Do szkół średnich nie uczęszczali. Dopiero w roku 1938/39 dziewczynki
bogatszych rodziców rozpoczęły naukę w szkole średniej. Na ulicy Piotrkowskiej Żydzi mieli prymitywną mykwę (łaźnię). Kobiety korzystały z niej w czwartki,
mężczyźni w piątki. W soboty i inne święta tłumnie chodzili do bóżnicy. Budynek ten został zniszczony w czasie działań wojennych w 1939 r. Obecnie w tym
miejscu znajduje się łaźnia. W razie śmierci Żydzi tłumnie odprowadzali nieboszczyka na swój cmentarz przy lesie Wrzoski. Ceremonia bardzo skromna.
Nieboszczyka zawijano w płótno, kładziono na wóz, zakrywano i po rozbiciu glinianego garnka około wozu ruszano w pochód. Kobiety szły za mężczyznami,
głośno płakały na czele z płaczkami, ale nie szły na miejsce cmentarne, tylko po minięciu ul. Radomszczańskiej wracały do swych domów, ale opłotkami.
Żydzi mieli własną bibliotekę, z której korzystała młodzież. Niektóre panienki zgłaszały się do polskiej biblioteki, szukając książek treści romantycznej.
Najładniejsze panny: Róża Rybsztain i Gołda Berkowicz. Kilku młodych Żydów było strażakami. Cele społeczne Żydzi skromnymi datkami popierali. Tłumnie
bezinteresownie pracowali przy rozkopywaniu wałów w czasie budowy peronów dla przystanku kolejowego, który był budowany w 1923 r. Rzadko swarzyli
się miedzy sobą, zatargi rozstrzygał rabin.
Tekst: "Kronika Kamieńska" - Kazimierz Tazbir.
Przygotował: Grzegorz Turlejski.